Nagrobek Giovanniego Battisty Gisleniego – architekta polskich Wazów
Przy Piazza del Popolo, jednym z najpiękniejszych placów Rzymu, znajduje się kościół Santa Maria del Popolo (obsługiwany przez zakon augustianów). Wnętrze świątyni wypełniają prace znakomitych artystów – kaplice, nagrobki, epitafia oraz dzieła malarstwa, m.in. dwa obrazy Caravaggia, które wzbudzają największe zainteresowanie odwiedzających. Tylko nieliczni zwracają uwagę na niewielki nagrobek rzymianina Giovanniego Battisty Gisleniego, jednego z najwybitniejszych artystów pracujących w Rzeczypospolitej za panowania królów z dynastii Wazów.
Giovanni Battista Gisleni i jego polsko-włoska kariera
Około 1630 r. wszechstronnie wykształcony Giovanni Battista Gisleni (1600–1672) przybył do Rzeczypospolitej. Spędził tutaj około 27 lat, pracując dla Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza oraz magnaterii i szlachty. Projektował kościoły, rezydencje, dwory, wystroje wnętrz, okazjonalne dekoracje żałobne oraz epitafia i katafalki. Ponadto był członkiem królewskiej kapeli. Wśród zrealizowanych dzieł Gisleniego do naszych czasów ocalało zaledwie kilka obiektów. W zbiorach Drezna, Londynu i Mediolanu zachowało się natomiast blisko 200 jego rysunków i projektów.
Artysta opuścił Rzeczpospolitą w 1655 r., na początku wojny ze Szwecją, ale 10 lat później powrócił jeszcze na krótko do Warszawy. Zmarł w 1672 r. w Rzymie, w którym spędził ponad 15 ostatnich lat życia, nie odnosząc jednak zawodowych sukcesów. Często wykonywał niezwiązane ze swoimi artystycznymi umiejętnościami zlecenia, głównie kardynała protektora Polski Virginia Orsiniego. Pamięć o Gislenim przetrwała dzięki projektowi własnego nagrobka, wystawionego w latach 1670–1671.
Nagrobek G.B. Gisleniego
Świątynię „ludu rzymskiego” (Santa Maria del Popolo) w Rzymie wypełniają prace znakomitych artystów – kaplice, nagrobki, epitafia oraz dzieła malarstwa, m.in. dwa obrazy Caravaggia wzbudzające największe zainteresowanie odwiedzających. Tylko nieliczni zwracają uwagę na niewielki nagrobek wykonany z barwnych marmurów, który zajmuje wąski pas ściany wejściowej z lewej strony, między półkolumną oraz bocznymi drzwiami.
Na cokole, udającym wejście do komory grobowej, widoczna jest wykuta w murze głęboka nisza. Za ozdobną kratą umieszczono w niej naturalistyczną półpostać kościotrupa otulonego całunem. Ponad rzeźbą widnieje kartusz herbowy oraz dwa, wykonane z brązu medalionowe emblematy. Na środku kompozycji znajduje się okazała tablica w kształcie rozwiniętej tkaniny, z obszernym łacińskim napisem. W górnych narożach otaczającej ją ramy ustawiono brązowe kaganki.
Najwyższą część nagrobka tworzy płytka wnęka konchowa (w kształcie muszli). Na jej tle, w owalnej oprawie umocowano portret Giovanniego Battisty Gisleniego. Wizerunek artysty, namalowany w rzadkiej wówczas technice – farbą olejną na łupku – i wycięty według konturów, rzuca cień w przestrzeni wnęki, wykraczając poza konwencję dwuwymiarowego malowidła. Całość wieńczy kompozycja, wykonana w technice al fresco, przedstawiająca wzorzystą kotarę rozsuwaną przez parę puttów podtrzymujących krzyż i klepsydrę.
Nagrobek, a szczególnie realistyczny szkielet, nie zyskał – jak się wydaje – aprobaty rzymian. Wkrótce po jego wzniesieniu przy kościotrupie znaleziono kartkę z napisem kpiącym z Gisleniego, który uwięziwszy śmierć, myślał, że sam stanie się nieśmiertelny. Monument wydał się ekstrawagancki także słynnemu rzymskiemu pamiętnikarzowi Carlowi Cartariemu. Niemniej ta niezwykle oryginalna kompozycja uwzględniona została w większości „przewodników” po Wiecznym Mieście, począwszy od pierwszego wydania dzieła Filippa Titiego (Studio di Pittura, Scoltura et Architettura Nelle Chiese di Roma, Rzym 1674). Powodem nie była jednak makabryczna rzeźba kościotrupa, ale osoby zaangażowane w powstanie monumentu: erudyta Orazio Quaranta, autor nagrobnej inskrypcji oraz słynny flamandzki portrecista Jakob Ferdinand Voet (ok. 1639–1689), twórca wizerunku Gisleniego. Titi nie wymienił nazwiska rzeźbiarza, który odkuł „uwięzioną śmierć”. Był nim najpewniej Giovanni Francesco de Rossi, współpracownik Gisleniego w czasie pobytu w Rzeczypospolitej.
Tablica z inskrypcją i ideowa koncepcja nagrobka
Prosty na pierwszy rzut oka nagrobek zawiera wielowątkowy przekaz ideowy i moralny. Wyrażone są one w tekście nagrobnej łacińskiej inskrypcji, która w tłumaczeniu brzmi:
„Jan Chrzciciel Gisleni rzymianin
lecz raczej obywatel świata niż podróżnik
gdy był architektem królów Polski
i Szwecji Zygmunta III. Władysława IV.
i Jana Kazimierza nie w jednym Kapitolu
wszystko dobre i złe przeniósł ze sobą
poszukując tutaj domu doczesnego, a w istocie wiecznego
pouczony przez swoje kwiaty, owoce i wzgórza
że życie nie jest płonne, lecz płynne, siebie żywego
wyraził w obrazie przedstawiającym tak
bardzo nic więcej ponad proch i cień
pomny, że człowiek powstał z gliny
te ślady swej sztuki utrwalił w kamieniu
że jednak będą niebawem zmiażdżone stopą czasu
więc obraz swej śmierci utrwalając w zwycięstwo
w ten sposób, że uczynił ją pojmaną i zakutą w kamieniu
w trójstronnym sporze malarstwa, rzeźby i architektury
sędzia niebezstronny i rozdarty na części
żadnemu nie mogąc dać palmy gdy
podstawami [ich zasad] się zabawiał
w roku 1670 miał 70 lat
przeżył na koniec rok ostatni 1672
od ciebie niewymagający poklasku ani żałoby
gdy przychodzisz – witaj,
gdy odchodzisz – żegnaj”*
(* Tłumaczenie łacińskich inskrypcji nagrobka wg Stanisław Mossakowski, „Rzymskie lata Giovanniego Battisty Gisleniego”, [w:] „Polska i Europa w dobie nowożytnej”, Warszawa 2009).
W pierwszych wersach wspomniano pobyt artysty w Rzeczypospolitej na dworze Wazów oraz przyczyny powrotu do rodzinnego miasta. Do przemyśleń tych nawiązuje emblemat na lewym medalionie. Przedstawia on gąsienicę jedwabnika w kokonie z mottem „Umrę w moim gniazdku”. Wybór tego owada, uważanego za bardzo pożytecznego i pracowitego, odzwierciedla zapewne refleksje artysty nad własnym losem i twórczością.
Prawy medalion, z motywem wzlatującego jedwabnika-Feniksa oraz lemmą (napisem objaśniającym alegoryczny sens obrazu) „Jak Feniks pomnożę dni [swoje]”, wyraża z kolei wiarę w nieśmiertelność.
Następne wersy przekonują o ulotności życia oraz nietrwałości ludzkich dokonań. Wyrażają też nadzieję na ostateczne zwycięstwo nad śmiercią, także za pomocą sztuki. Ową ideę odzwierciedla rzeźba kościotrupa (poniżej widnieje napis: „Ani tam zmarły”), który pozostaje w metafizycznej relacji ze swoim alter ego – portretem przebywającego już w zaświatach artysty o melancholijnym, jakby nieobecnym spojrzeniu (z inskrypcją w kartuszu: „Ani ten żywy”).
Końcowy fragment inskrypcji nawiązuje do teoretycznych koncepcji rzymskiego baroku na temat rywalizacji, a właściwie równorzędności trzech „siostrzanych sztuk” – malarstwa, rzeźby i architektury, które – jak w nagrobku artysty – współdziałają dla osiągnięcia doskonałego celu ostatecznego. Są one obecne także na fikcyjnym herbie (Gisleni nie był szlachcicem) umieszczonym na nagrobku. Trzy lilie reprezentują malarstwo, obsypana owocami jabłoń odnosi się do rzeźby, a sześć wzgórz do architektury.
Broszura o nagrobku Gisleniego – wyjaśnienie inskrypcji
W roku wystawienia nagrobka wydano w Rzymie niewielką broszurę Novo deposito del Signor Gio. Battista Gisleni Cittadino Romano et architetto De’ Tre Potentissimi Re di Polonia, e Svezia &c. Sigismondo III. Vladislao IIII. E Gio. Casimiro Primo. Jej autorem był najpewniej wspomniany już Orazio Quaranta. W publikacji tej przede wszystkim szerzej objaśniono poszczególne fragmenty inskrypcji. Na marginesie wspomniano jednak, że podróżujący po wielu krajach Gisleni długo przebywał w Rzeczpospolitej, gdzie dla trzech walecznych i hojnych władców pracował jako architekt dworski oraz projektował dekoracje na cześć ich zwycięstw. Otrzymane łaski pozwoliły mu przetrwać zmienne koleje losu, obfitującego nie tylko w sukcesy, lecz także niepowodzenia. W tekście nie wymieniono żadnych konkretnych dzieł Gisleniego. On sam najwyraźniej nie chciał podsumowywać swoich twórczych dokonań, ale zamierzał pozostać w pamięci potomnych jako „Obywatel Rzymu i Świata”, który zrobił legendarną karierę poza ojczyzną.
Jako jeden z bardzo nielicznych twórców Giovanni Battista Gisleni zaprojektował oraz na własny koszt wystawił w przestrzeni kościoła nagrobek, którego przesłanie wyjaśniono w druku pozostającym unikalną tego typu publikacją. Wiedział, że będzie to jego jedyne dzieło w rodzinnym mieście i ostatnia szansa na swoistą autopromocję. Przekazał potomnym, że jego życie nie było bezowocne, a za pomocą różnych materiałów i technik utrwalił skalę swoich umiejętności oraz wiedzę o sztuce.
Hanna Osiecka-Samsonowicz
Tekst jest efektem prowadzonego we współpracy z dr. hab. Pawłem Migasiewiczem projektu badawczego pn. „Nagrobek Władysława Konstantego Wazy w kościele Simmate di S. Francesco w Rzymie”, który jest realizowany w Instytucie Polonika w ramach Programu Strategicznego „Badania polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą”.